sobota, 26 kwietnia 2014

Balea Totes Meer Salz Öl Peeling

Witajcie!


Znacie te dni kiedy czujecie sie jak w nie swojej skorze, jacys tacy nijacy jakby zmeczeni i nic Wam sie nie chce? Wlasnie jeden z takich dni mi sie dzisiaj nawinal - krotko mowiac czuje sie jak flaki z olejem :P
Od kilku dni zabieram sie za dzisiejszego posta i w dalszym ciagu go nie napisalam. Dlatego koniec z marudzeniem a czas zabrac sie za cos pozytecznego a mianowicie recenzje :)


Balea jak wszyscy wiemy jest do znalezienia w DM w Niemczech, Czechach itd. Nie nazwalabym siebie jakas wielka fanka tejze marki ale fakt jest jeden - czesto sa to kosmetyki bardzo dobre a co najlepsze za smieszne pieniadze. Do tego z reguly maja mila dla oka i przyciagajaca uwage szate graficzna.
Do niedawna czesto narzekalam ze w niemieckich drogeriach brakuje dobrych peelingow, zdzierakow z prawdziwego zdarzenia i nagle Balea wypuscila nowosc :) Nie bylabym soba gdybym odrazu nie poleciala do DMu i nie kupila owego peelingu:) Za pojemnosc 250ml zaplacilam 2,95 euro co jest cena jak najbardziej przyjazna dla kieszeni ;)


Wybaczcie, ze nie zrobilam zdjecia jak peeling wygladal pierwotnie wiec pozostaje mi go jedynie opisac ;) A wiec : jako nowy i swiezo otwarty mial dwie warstwy - na gorze znajdowal sie olej a na dole pod nim owa sol. Ja swoim zwyczajem zmieszalam wszystko palcem az powstala mniej wiecej jednolita masa :) Jak to wygladalo widzicie na powyzszym zdjeciu :)
Musze przyznac, ze nie za bardzo przepadam za peelingami solnymi totez troche sceptycznie podeszlam do owego produktu. Produkt jest koloru zielonego i po zmieszaniu zbieral sie w grudki, ktore podczas aplikowania na skore czesto uciekaly mi przez palce przez co zawsze bylo go wszedzie pelno ale chyba takie uroki sa peelingow solnych - mam wrazenie ze w przeciwienstwie do cukrowych jakos mnie trzymaja sie skory ;) Trzeba mu jednak przyznac, ze bardzo dobrze peelingowal skore a i z jego zmyciem nie bylo najmniejszych problemow :)


Peeling zawiera bardzo duze i widoczne golym okiem drobinki. Po zmyciu pozostawia na skorze tlusta powloke wiec nie wszystkim bedzie to odpowiadalo - dla osob ktore nie lubia sie smarowac kremami jest to idealne rozwiazanie bo nie jest to sztuczna parafinowa powloka a taka z prawdziwych olejkow dzieki czemu nie musza sie juz niczym wiecej maziac - poprostu osuszyc i ubrac a skora bedzie i tak wypielegnowana, gladka i miekka w dotyku. Jest tez druga opcja dla osob ktore generalnie takich powlok po peelingach nie lubia - wystarczy jeszcze raz porzadnie oplukac cialo a olejki znikna i w ten sposob nie czuc ich na skorze wiec po wyjsciu mozna bez problemu wsmarowac w siebie jeszcze balsam :)
To co najbardziej urzeklo mnie w tym produkcie to zapach :D Peeling pachnie trawa cytrynowa i nie jest to ani troche chemiczny zapach - jest wyczuwalny ale nie jest nachalny i jak dla mnie niesamowicie orzezwiajacy co tez sprawialo, ze uzywalam go zawsze rankami :)


Sklad peelingu wydaje mi sie byc calkiem przyzwoity a przynajmniej jego pierwsza polowa. Producent mowi ze peeling zawiera olej jojoba, slonecznikowy, z oliwy a takze kofeine, cynk, magnez i mocznik.

Nawet jego wydajnosci nie moge nic zarzucic - wystarczyl mi na 3 i pol tygodnia przy co dwudniowym-trzydniowym stosowaniu i przyznam, ze wcale go sobie nie zalowalam ale akurat w kwestii wszelakich peelingow jestem bardzo rozrzutna ;)

3 komentarze:

  1. uwielbiam zapach trawy cytrynowej w produktach do kąpieli!

    OdpowiedzUsuń
  2. Też go niedawno zauważyłam, wypróbuję, gdy wykończę zapasy peelingów z PL :)

    OdpowiedzUsuń
  3. Wygląda świetnie I zapach na pewno przypadł by mi do gustu :)

    OdpowiedzUsuń