Witajcie :)
Dzis przychodze do Was z recenzja kosmetyku, ktory zupelnie przypadkowo wpadl w moje rece :)
Mowa tu o Peelingu Myjacym Gruboziarnistym z serii Rebuild firmy Ziaja.
To, ze ja lubuje sie w peelingach wszelakich nowoscia dla nikogo byc nie powinno :) Chore jest jednak to, ze kiedy widze, ze w mojej szufladzie pozostalo jeszcze jedno badz dwa opakowania jakiegos peelingu do ciala, zaczynam wpadac w panike i kombinuje jak kon pod gorke by zrobic kolejne zapasy. I w taki to wlasnie sposob wpadl mi w rece ten oto peeling :) Zakupilam go na promocji o ile sie nie myle w Super-Pharm gdzie za 200ml produktu zaplacilam 9,99zl. Z tego co sie rozejrzalam to standardowa cena tego peelingu wacha sie miedzy 12 a 15zl zapewne w zaleznosci od miejsca zakupu.
Opakowanie to praktyczny sloiczek zakrecany od gory. Zanim zaczelam go uzywac, posiadal jeszcze folie jako zabezpieczenie przed wscibskimi paluchami co oczywiscie jest na plus. Dodatkowo odznacza sie swoim krwistym, czerwonym kolorem. Praktyczne jest i to bez dwoch zdan :)
Dla zainteresowanych zamieszczam powyzej sklad:)
Co do dzialania - peeling ma naprawde duze mikrogranulki, ktore trzeba przyznac robia swoja robote - swietnie peelinguja i zluszczaja martwy naskorek a sama skora po jego uzyciu odrazu robi sie mieciutka, gladka i nawet jakby lekko nawilzona. Co z pomoca redukcji cellulitu - szczerze to nawet na cos takiego nie zwracam uwagi bo ja cellulit zawsze mialam, mam i miec bede i wcale sie tego nie wstydze - jesli komus sie nie podoba i nie pasuje to niech sobie znajdzie inny objekt do jopienia sie :) ot co :D. Ale wracajac do peelingu to napewno nie wysuszyl mi skory ani nie zauwazylam zeby mi jakakolwiek krzywde wyrzadzil :)
Konsystencja peelingu jest wedlug mnie troche dziwna - w samym opakowaniu wydaje sie byc taka galaretowata natomiast po wydobyciu go na dlon okazuje sie, ze jest ona lekkawo rzadka ale nie leista. Mam nadzieje,ze wiecie o co mi chodzi :) Mam nadzieje takze, ze mozecie to troche ocenic po powyzszym zdjeciu :) Jedyne do czego moge sie tak naprawde przyczepic to zapach. Nie powiem,ze jest brzydki - poprostu nie moj. Ja lubie zapachy slodkie, owocowe, kwiatowe itd a ten tutaj jest mietowo-anyzowy i do tego naprawde mocny. Jesli mialabym go do czegos porownac to powiedzialabym, ze kojarzy mi sie z mascia Wick dokladnie taka jaka musze sie smarowac, kiedy jestem chora. A tego nie lubie :/
Podsumowujac :
Dzialanie jest naprawde genialne i zdzierak z niego calkiem przyzwoity jednak przez zapach nie sadze bym po niego jeszcze raz miala siegnac...
Ciekawy produkt, nigdy go nie widziałam na drogeryjnych półkach, ale jak wpadnie mi w oko to na pewno kupię i wypróbuję.
OdpowiedzUsuńja go w rossmannie tez nigdy nie widzialam ale przypadkowo wpadlmi w dlonie w super-pharm wiec moze tam zobacz :)
UsuńSama nie wiem czy smarowałabym się czymś, co kojarzy mi się z chorobą... ten miętowy zapach :D
OdpowiedzUsuńhaha no wlasnie to powod dlaczego ja takich zapachow nie lubie :P
Usuńeee to zostanę przy skrobaku z Wellness&beauty. Przyjemniej pachnie i nie jest taki rzadki ;)
OdpowiedzUsuńWydaje się byc ciekawy i może kiedyś przekonam się na własnej skórze jaki on jest :)
OdpowiedzUsuńNie ma u mnie tego sklepu ale są Ziaje ;) jako, że jest fajny zdzierak to go wypróbuje :)
OdpowiedzUsuńo, dzięki! jakbyś o nim nie napisała to pewnie bym po niego nie sięgnęła bo jakoś nie zwróciłam na niego wcześnije uwagi a teraz na pewno go kupię! :)
OdpowiedzUsuńhttp://biezacytemat.blogspot.com/
OdpowiedzUsuńprzez ciekawość bym spróbowała :)
OdpowiedzUsuń